|
... w Armenii |
Bardzo przepraszamy za długie milczenie i nieład w ostatnich postach. Dziękujemy również naszemu administratorowi za pomoc, jaka jest droga i barany każdy widzi:) ale czasem komunikacja wirtualna jest trudna. Na trasie, którą przemierzamy mamy bardzo ograniczony dostęp do internetu.
Jesteśmy zauroczeni Armenią. Przemierzamy ją z pn na pd i niezmiennie otaczają nas góry. Przełęcze powyżej 2000 m n.p.m. stały się codziennością i tylko od czasu do czasu mówimy "Dzisiaj wjeżdżamy na Rysy". Ogrom przestrzeni, bezkres, natura, spokój... Wszystko to, co lubimy. Naszą uwagę również przyciągają ślady przeszłości. Zwiedziliśmy cmentarz Noratus usytuowany w pobliżu miejscowości Gavar. Na ogromnej przestrzeni znajduje się ponad 800 chaczkarów (nagrobków). Tysiącletnie nagrobki z zachwycającymi ornamentami sąsiadują ze współczesnymi. Normalnym jest, że przez cmentarz przechodzą krowy, czy dzieci jeżdżące na rowerze. Większość nagrobków jest zadbanych. Miejsce wydaje się istotne dla Ormian.
|
Weselny kamień |
Jak już wspominałyśmy, w Armenii często śpimy u ludzi. Każdy nocleg jest nową niespodzianką, ale jednak potrzeba intymności i swobody sprawia, że czasem wybieramy nasze niezawodne domy.
|
Niezwykły prysznic (czasami bardzo gorący) na stacji wytwarzania gazu |
Przez dwa dni jechaliśmy wzdłuż Jeziora Sevan, które położone jest na ok 1900 m n.p.m. I choć chłód nie sprzyjał kąpieli, to jednak widoczki urzekły nas. Do tej pory nie możemy narzekać na pogodę. Naprawdę jesteśmy szczęściarzami, ale wahania temperatury są mocno odczuwalne.W dzień słoneczko ciągle grzeje ok. 25 C, ale w nocy woda już zamarza. Ania ciągle pedałuje w sandałach, co często jest powodem zdziwienia, ale również nasze domy wzbudzają u ludzi troskę i zaskoczenie.
|
Jezioro Sevan |
Przed nami kolejny podjazd na przełęcz Sulema (2410 m n.p.m). Rano rozmowa na temat minimum km, które musimy przejeżdżać dziennie, gdyż data wyjazdu z Armenii nieubłaganie się zbliża. Jest godz. 13.00, aura sprzyja, humory również i samochód z głośną muzyką zatrzymuje się. Kierowca częstuje koniaczkiem i zaprasza na szaszłyki. Wznosimy toasty i dziękujemy za zaproszenie, bo przecież to środek dnia. Ormianin nie odpuszczał, zapytał " Kto jest u nas przywódcą?", roześmialiśmy się i zdecydowaliśmy, że zabawimy max. 2 godz. Jak to się wszystko skończyło, możecie się tylko domyślać...było ognisko z kup, jazda na koniu, łowienie ryb i odwiedzanie krewnych- ruszyliśmy następnego dnia.
|
Niewinny koniaczek |
|
Na razie jest nas jeszcze niewiele... |
|
I zaczęło się... |
|
Wizyta u krewnych |
|
Nadchodzą posiłki |
|
Przyrządzanie przepysznych szaszłyków i kartoszki |
|
Pojechaliśmy na ryby a w międzyczasie zepsuł się samochód. Steffen był zafascynowany naprawą. |
|
Nabywamy nowych umiejętności, będzie ognisko |
|
Były tańce |
|
A rano czas zmierzyć się z przełęczą |
Podjazdu troszkę się obawialiśmy, ale nawet nie spostrzegliśmy kiedy wjechaliśmy na przełęcz. A potem tylko świetny zjazd, piękne widoki i dobra droga. Po kilku zdobytych przełęczach możemy stwierdzić, że nie wysokość jest problemem, a stan nawierzchni drogi oraz warunki atmosferyczne (wiatr).
|
Musieliśmy przewietrzyć nasze okulary |
|
Zjazd z przełęczy Sulema |
|
Przełęcz Vorotan (2344 m n.p.m.) |
|
Rezerwat Spandaryan |
Drogi armeńskie są raczej dobre, jednak chcieliśmy zobaczyć monaster Tatev i po zjechaniu na boczną drogę pożegnaliśmy się z asfaltem. Do monasteru poprowadzona jest kolejka górska. Choć wahaliśmy się nad tą przyjemnością to okazało się, że przewóz rowerów zabroniony. Wszystko wyszło nam na dobre bo widoki przepiękne, góry monumentalne (wspominałyśmy nasze Taterki) i niesamowita cisza. Po drodze miały być gorące źródła w pobliżu Diabelskiego Mostu, więc w pełnym rynsztunku ruszyliśmy na wielkie oczyszczenie. Zobaczyliśmy wielką "wannę", ale woda raczej chłodna. Mimo to pranie i kąpanie było wyśmienite. Na szczęście żaden turysta nie zmącił naszego relaksu:)
|
Malowniczy podjazd |
|
Nasi utrudzeni towarzysze |
|
Ten uśmiech mówi wszystko |
Dotarliśmy do Tatev i zostaliśmy zaproszeni przez właściciela sklepiku na nocleg do jego ogrodu. Okazało się, że on mieszka w pobliżu, a tak naprawdę byliśmy gośćmi jego babuszki. Komunikacja była dość trudna, ale czasami wymowna:) Z powodu przeziębienia Steffena zrobiliśmy sobie jeden dzień przerwy. Babuszka raczyła nas ziołowym czajem i specyfikiem, którego pochodzenia do tej pory nie znamy. Wydaje nam się, że było to suszone mięso, które popijaliśmy w herbacie. Zauważyłyśmy, że babuszka szczególnie zaopiekowała się męskim Skorpionem - cukiereczki, herbatka. Sytuacja, która rozbawiła nas do łez to wręczenie mu dwóch białych róż. Miałyśmy ubaw po pachy, ale bohater nie podzielał naszego humoru.
|
Niewinność... |
|
Nasi gospodarze- Nora i Armen |
|
Monaster Tatev - zrobił na nas dobre wrażenie. Polecamy |
|
Odcinek z Tatev do Norashenik wymagający. |
Z powodu długiego milczenia trudno nam teraz opisać wszystko to, co byśmy chcieli. Do granicy pozostało ok 150 km. Niby niedaleko, ale wokół nas ciągle góry. Powoli myślimy o Iranie i jesteśmy go ciekawi.
Pozdrawiamy Was ciepło!
Mamy spore zaległości w
Zgaduj- Zgaduli.
1. Czego jemy bardzo dużo a czasami nawet za? tribond: fryzura- kwiat- ubranie
2. Jaka nazywa się rower Steffena? Podpowiedź: nazwa gry planszowej w skojarzenia
3. W jakiej miejscowości przekraczać będziemy granicę z Iranem? Rebus: imię żeńskie + znak zodiaku
Jest jest jest. Jesteśmy pierwsi :) :) :)
OdpowiedzUsuńNo to odpowiadam(y) na jedną zgadulę. Granicę będziecie przekraczać w Aga-raku ;)
Danusia i Adam
Brawo! Dumajcie dalej:) Buziaki dla Was! Sistra
UsuńNo dobra-niech główkują młodzi.Mnie bardzo ciekawi czy to zakochanie to w Armenii czy przystojniaku wnuku Babuszki Armenie?
OdpowiedzUsuńPo tych przeróżnych toastach to my na Wasz powrót musimy namieszać jakiś egzotyczny trunek na powitanie,bo byle czego to nie spróbujecie.Dzięki za piękne zdjęcia i ciekawe relacje. Buziaki. Marynia
W Armenii Mamuś... Wsio napisane, a trunki to bynajmniej nie egzotyczne:) Buziaki!
UsuńA ten rower Stefka to PARKER?
OdpowiedzUsuńAniu-widzę że nowa pasja się kroi,nawet konia dosiadłaś.
Urodziny trzeciego Skorpiona to już pewnie w Iranie będziecie świętować?
Ściskamy cała Ekipę. M+F
A może Stefek podróżuje na rowerze firmy KONA? Marynia
OdpowiedzUsuńMamusiu Kona Kona, ale co to ma wspólnego z grą? Tłumacz się ;)
OdpowiedzUsuńDancia to Ty? Może wymyślcie to danie jedzone w nadmiarze przez Skorpionów.
UsuńBo mnie coś ciężko idzie. Mamcia
Nie poddawaj się Mamuś:) Ściskam gorąco!
UsuńDobrze was znów widzieć - od administratora: następnym razem PRZEJRZYSTE WSKAZÓWKI!!! to będzie lepiej!!;) Jak patrzę na zdjęcia też się zakochuje .... Armienia piękna. A ten rower to Dixit? ;)Dorota
OdpowiedzUsuńPRZEPIĘKNIE TAM U WAS!!!! I znowu ochota nachodzi żeby do Was dołączyć. A co do zgaduli nie mam zielonego pojęcia czego jecie za dużo - ja na pewno zjadłam dziś za dużo Rogali Marcińskich i główkowanie mi nie wychodzi ;) ;) Ściskam i czekam na relację z Iranu!!!!
OdpowiedzUsuńDzięki! Ściskam ciepło
UsuńPiękna Armenia, ciekawe miejsca, zachwycająco...chciałoby się z Wami być. Co do roweru Steffka to w pierwszej chwili nasunęła mi się odpowiedź, którą podała Dorotka, ale skoro już padła to mój drugi typ: Tribond po prostu.patyk
OdpowiedzUsuńNiesamowite zdjęcia! To z różą, Skorpionem i Babuszką - wymiata, spokojnie może startować do World Press Photo ;-) Jesteśmy pod wrażeniem Waszych przygód i spotkań. Cichutko zazdrościmy i z całych sił kibicujemy czekając na dalsze relacje.
OdpowiedzUsuńŚciskamy!!!
Majka i Krzysiek
No tak-Dziewczyny się śmieją z tego,a Stefan jakby z tą różą rozmawiał.
UsuńPopieram,bardzo ładne zdjęcie. Ja kocham też zdjęcia mojej Ani,Ona się uśmiecha,śmieje-to takie cudowne.Świadczy o tym że jest szczęśliwa /to radocha dla rodziców/. Pozdrawiam wszystkich Kibiców. Marynia
Kochani! nie wiem jak Panu Bogu dziękować za tak piękny świat,ale i za Was ,bo to dzieki wam możemy oglądac tak cudowne rzecz i jeszcze o nich się dowiadujemy tyle ciekawostek,jesteście niesamowici.Z dnia na dzień rośnie grono Waszych kibiców ,inaczej nie jest nam dane ,ale myślami i sercami jesteśmy z Wami .Całuski i pozdrowionka ,no i szczęśliwego pedałowania.Bogusia.
OdpowiedzUsuńObstawiam CEBULĘ
OdpowiedzUsuńGratulujemy i pozdrawiamy Anonimowego:)cebulę jemy każdego dnia i nawet limity musieliśmy ustalić:)
UsuńOoooooo mamy niemal połączenie na żywo :)
OdpowiedzUsuńNiesamowite przestworza, piękne widoczki, a temperatury 25 stopni zazdroszczę.
A co tam jak zgadłam to się podpiszę :) Może walka z Patyczkiem o główną nagrodę wcale nie jest taka trudna:)
Ciocia Ania
Patyk, daje szanse innym , cha, cha, a tak na poważnie główka słabo pracuje ostatnio, i refleks nie ten, a konkurencja nie śpi, cha, cha...
OdpowiedzUsuńa jak w końcu rower Steffana się nazywa, zgadł ktoś, czy mamy dalej zgadywać, nie ma komentarza na ten temat, ja jeszcze proponuję Omnibusa - patyk
A może scrable?B.
OdpowiedzUsuńAniu pakuj już sandały do torby i zakładaj jesienne buty. Jak przeziębisz nogi to będą Cię w paczce odsyłać do domu.A gdzie tam jeszcze Indie?Tybet?
OdpowiedzUsuńSłuchaj Córeczko dobrych rad Mamci.
Alka mamy problem, Markowi tak się podba Wasza fantastyczna relacja i zdjęcia z podrózy że chce rzucać prace i jechać do Ciebie :) Powstrzymuje go to że nie jest skorpionem tylko rakiem i że trzeba jechac na rowerze :) Mam nadzieje że ten blog to tylko zapowiedź bestsellera podróżniczego bo super się go czyta, a ten Tybet i Indie to tak już całkiem realny cel podróży ?
OdpowiedzUsuńTęsknimy, ściskamy, myślimy, szacun wielki dla całej Trójcy, pozdro Mymłony
P.S. U mnie bez zmian no poza tym, że zdałam na aplikację ale obie wiemy że nie o takie zmiany chodzi :) ale jest oki układa się nieźle :)
Mymłony czekam na Was:)pozdrawiam ciepło
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHej! Zgadula z imieniem rowera Steffena nadal nie rozwiązana. Gra w skojarzenia trafiona - Dixit, ale dodajcie do tego jeszcze zwierzątko z bajki:)
OdpowiedzUsuńPierwszy śnieg za nami, ale na szczęście widzimy już za oknem Iran. Pozdrawiamy
Pixidixi?
OdpowiedzUsuń