Stęskniłyśmy się już za Wami!
Takiej przerwy w pisaniu jeszcze nie miałyśmy i aż trudno uwierzyć, że jesteśmy
już prawie miesiąc w Iranie. Pomimo tak
długiej rozłąki chcemy zaznaczyć, że
Iran to kraj nie odcięty od internetu, ale różne okoliczności spowodowały
dłuugie milczenie.
Kiedy nie piszemy na bieżąco
pewne fakty, emocje zacierają się, ale spróbujemy to jakoś odtworzyć. Z
Teheranu obraliśmy kierunek na Qom. Po kilkunastu km pedałowania z Teheranu słyszymy
za plecami „Hello” – był to rowerzysta z Norwegii. Jedziemy razem przez kolejne
dwa dni, a w międzyczasie zostajemy zaproszeni na noc do pewnej rodziny. W
końcu mamy sposobność porozmawiania dłużej
z Irańczykami i zasmakowania ich gościnności. Nasi gospodarze mieszkają
w małej wsi przed Saveh. Brak pracy, surowe warunki życia spowodowały że wioska
powoli „umiera”. We wsi owszem znajduje się meczet, ale popada w ruinę, mało
kto tutaj wierzy. Kolejne filiżanki herbaty i rozmowy o zwyczajach, kulturze i
podwójnym życiu.
Gospodarze kilkakrotnie powtarzali, że w domu możemy ściągnąć chusty, ale dla dobra ogółu wolimy je nosić – fryzury mamy zabójcze. |
Drogi irańskie naprawdę dobre -
szerokie pobocza i kierowcy, którzy ciągle do nas machają. Pedałujemy i
podziwiamy pierwsze pustynne widoki oraz
bardzo rozległe tereny wojskowe.
Pierwszy pustynny kamping, poranny deszcz trochę utrudniał poruszanie się po błocie. |
Rano wjeżdżamy do świętego miasta
Qom i na dzień dobry jesteśmy witani herbatką i ciasteczkiem. Śmiejemy się że
zaraz przyniosą nam zupkę i nawet nie spostrzegliśmy się, a otrzymaliśmy cały
obiad.
W tym dniu Irańczycy świętowali obchody
śmierci Imama Hosseiniego. Procesje, pochody, muzyka i modlitwy. To wszystko tak bardzo intrygujące,
że spędziliśmy cały dzień w Qom. Podczas tego bardzo ważnego święta Ashura rozdawane
jest również jedzenie i woda. Naszymi przewodniczkami po Holy Shrine była grupa
młodych Iranek, dzięki którym mogłyśmy również zobaczyć grób Holy Shrine-
najprawdopodobniej nie wpuszczono by nas samych. Setki pielgrzymów odwiedza to
święte miejsce, a dotknięcie grobu jest czymś ważnym.
Na ulicach mnóstwo procesji z udziałem mężczyzn, przy dźwiękach bębnów, talerzy i trąbek. |
W meczetach trudno nam zachować poważną minę kiedy patrzymy na siebie |
Pochody są bardzo
barwne. Wielbłąd nie chciał się ustawić do zdjęcia. Uroczystości w Kashan. |
Chcieliśmy zobaczyć Jezioro Namak w pobliżu Qom i popedałować
trochę przez pustynię. Plan był taki: skręcić za Qom na Akbar abad, nic
prostszego. Okazało się jednak, że znalezienie skrętu jest prawdziwym
wyzwaniem. Stoimy, dumamy i widzimy nadjeżdżającego sakwiarza. Po chwili
jedziemy już razem z Sungho z Korei Południowej i pedałujemy razem przez
kolejne dwa tygodnie. Poszukiwana droga była jak widmo, wskazówki były
sprzeczne i w międzyczasie zawitaliśmy na stację kolejową, gdzie zostaliśmy
uraczeni ciepłą herbatką. W końcu pojawił się jakiś znak na drodze głównej i
kilka osób potwierdziło nasz cel. Odetchnęliśmy z ulgą, ale tylko na chwilę gdyż
nie wiedzieć skąd nagle zjawił się samochód, z którego wysiedli panowie w
mundurach, wyglądający na bojówkarzy. Z surową miną kazali pokazać
paszporty, sprawdzili zdjęcia w aparatach, po czym zrobili nam pamiątkowe
zdjęcie i stanowczo zakazali jechać wybraną przez nas drogą. Mówiąc krótko
sytuacja nie była przyjemna i musieliśmy się pożegnać z myślami o Jeziorze
Słonym, przynajmniej tą drogą. Dzień
zakończył się bardzo miło w towarzystwie Irańczyków i Afgańczyków. Przyniesiono
nam ok. 10 litrów diesla na rozpałkę i przy cieple ogniska wymienialiśmy
myśli i słuchaliśmy muzyki afgańskiej z telefonu.
Pomimo początkowego zaniepokojenia (zobaczyliśmy ok. 10 mężczyzn idących w naszym kierunku), towarzystwo okazało się bardzo kulturalne i troskliwe. |
Z Kashan nocnym pociągiem przejechaliśmy do Isfahan, ale
o tym już w następnym odcinku. Wiemy, wiemy... mamy braki, ale mamy nadzieję, że do końca roku uda nam
się nadrobić zaległości. Tymczasem z bieżących wieści, mamy przedłużoną wizę
irańską o kolejne 30 dni. Wczoraj pożegnaliśmy się również z Songho i z Robem z
Anglii.
Nasza wesoła paczka przez ostatnie dwa tygodnie |
Pozdrawiamy ciepło i słonecznie z Shirazu!
Zgaduj - Zgadula: Tym razem troszkę farsi- co to jest i
co oznacza?
No to będę pierwsza ;-))) My też się stęskniliśmy! Antek z Zochą ledwie poznają Cie na zdjęciach ;-)
OdpowiedzUsuńMymłony też tęsknią :) I znam odpowiedź w Zgaduj-Zgadula ha ha - 1391 :) (pewnie chodzi o ilość km tylko w farsi) Mój debiut. Mam nadzieje że na tym się nie skończy. Ściski wielgaśne i ucałowania pozdro :)
OdpowiedzUsuńTak sobie myślę że to może być 1391 km żeby przejechać z północy na południe Iranu.
OdpowiedzUsuńAniu-na tym pierwszym zdjęciu to robisz za dyrygenta? Super kobitki irańskie z Was
w tych chustach. Ale dużą brodę ma ten Wasz Skorpion.Może za rok poprosimy Go żeby
przyjechał do naszych Maluchów jako św.Mikołaj? Pozdrowienia dla Wszystkich.M+F
Wnioskuję że Święta i powitanie Nowego Roku urządzicie w Iranie? Czekamy na dalsze relacje. Buziaki. Marynia
OdpowiedzUsuńza pozwoleniem Dona zamieściłam link do mapki w lewym górnym roku - dla ścisłości administratorem są dziewczyny ja tylko szarak jestem, ale dumny ze swej roli ;-)
OdpowiedzUsuńDorota
Co za skromność-tylko Szaraku. Wielkie dzięki za wszystko co robisz dla naszych Skorpionów i dla nas. Chociaż się nie znamy osobiście to wydaje mi się że jesteś Kimś Bliskim. Pozdrawiam cieplutko. Marynia
UsuńTo ja pozwolę sobie wystąpić z wnioskiem: Dorota na Prezesa Klubu Kibiców Skorpionów !!!! łubudubu łubudubu niech nam żyje prezes naszego klubu ;)!!!!!!
UsuńPrezes Klubu zatwierdzony.
UsuńKochani! tak bardzo jesteśmy stęskieni,za Wami i Waszymi relacjami,bardzo sie cieszymy,że wreszcie Was widzimy,wyglądacie zjawiskowo i oby Wam sie tam za bardzo nie spodobało,szerokiej dalszej drogi i dobrych ludzi wokoło,jesteśmy z Wami,ogromne buziaki od całej naszej ferajny.Bogusia
OdpowiedzUsuń;)) Witajcie. Aniu-fajnie Was widzieć i "słyszeć"... Zdjęcia ludzi bardzo mnie zaciekawiły..Faktycznie Trzeci Skorpion już jak pustelnik wygląda (nie powiem jogin;-PP)
OdpowiedzUsuńBuziaki. Asia M.
Mi się tam te "uniformy" ;) nie podobają;)
OdpowiedzUsuńOkropne. Kobiety wyglądają jak worki ziemniaków. A faceci ładnie. jakiś taki duży rozstrzał...pewnie w myśleniu też;)
Fajnie być europejską kobietą;)) A.M.
Tak tylko chcę zaznaczyć swoją obecność, zerkam tu i śledzę Wasze wędrówki. Najważniejsze, że wciąż widać uśmiech na Waszych twarzach. Trzymam kciuki za dalsze wojaże, buziaki.
OdpowiedzUsuńBożka